Michał Madejski w Borucie jest od 2018 roku. Przyszedł z Zawiszy Rzgów w jednym z najbardziej trudnych momentów dla zespołu. Po rundzie jesiennej tamtego sezonu Boruta zajmował ostatnie miejsce w tabeli z dorobkiem zaledwie 7 punktów. To właśnie Michał, a także Damian Knera, Łukasz Wiśniewski i Sebastian Ostrowski jako pierwsi wzmocnili zespół Radosława Koźlika i pomogli utrzymać IV ligę. Teraz po odejściu Patryka Pietrasiaka to Michał Madejski jest kapitanem Boruty.

 

Eryk Lebioda, Patryk Pietrasiak w ataku, na skrzydłach Pękała i Chmielewski, do tego znakomity blok defensywny: Bierżyński, Retkowski, Pawlikowski, w środku Tonn, Naidyshak, Knera. Ekipa, która na papierze byłaby faworytem do awansu. Taki był plan, ale nie „pykło”.

 

Jako zespół nie podchodzimy do całego sezonu. Interesuje nas każdy kolejny mecz i chcemy się dobrze do niego przygotować. Mourinho kiedyś powiedział, że „ligi nie wygrywa się meczami na szczycie” coś w tym jest i myślę, że nie należy się skupiać na tych najlepszych zespołach, każdy mecz będzie kluczowy i równie ważny. I nie istotne jaką rywal ma nazwę, jakie nazwiska tam grają interesuje nas jaki preferują styl, ustawienie i jak my możemy zadziałać formacją, jak możemy reagować w kluczowych momentach, tak żebyśmy mogli zneutralizować ich mocne strony wykorzystując swoje atuty. Szkoda na pewno chłopaków, którzy odeszli, ale nie zapominajmy o ludziach którzy budują klub już od dłuższego czasu i w moim odczuciu w większości trzon zespołu został utrzymany. Nastąpiła wymiana kilku zawodników, ale w piłce tak jest . Po to są okienka transferowe, gdzie rozpoczyna się giełda piłkarzy i następuje rotowanie składów. Różne sytuacje definiują później te transfery, bo nieraz zawodnikowi mocno zależy, nie koniecznie klub by chciał go sprzedawać. Nie rozpatruje tego personalnie na konkretną osobę. Jako klub straciliśmy dwóch zawodników, zyskaliśmy dwóch innych. Teraz kwestia jak szybko jesteśmy w stanie szatnią wprowadzić nowych chłopaków, żeby nie było widać, że nie gramy ze sobą od dłuższego czasu.

 

Mówisz, że Mourinho powiedział, że ligi nie wygrywa się meczami na szczycie. Natomiast w poprzednim sezonie te kluczowe spotkania były przegrane. Jesienią jeszcze wygrana z Buczkiem, remis z ŁKS, ale końcówka sezonu już słaba.

 

Końcówka w ogóle nam nie wyszła, bezpośrednie mecze z czołówką przegraliśmy, ale prawda jest taka, że cały czas byliśmy w dystansie. Zapewne jakbyśmy stworzyli jakąś małą tabelę pomiędzy tymi drużynami w czołówce, to nie bylibyśmy za wysoko, a mimo to tak naprawdę dystans jaki nas do nich dzielił nie był daleki. Gdybyśmy wygrali dwa mecze przed Buczkiem to nie musielibyśmy tam wychodzić po zwycięstwo. Myślę, że ta nie najlepsza końcówka sezonu była częściowo spowodowana szerokością kadry. Jakościowo wyglądało to sensownie, ale sezon był na tyle długi, że potrzebowaliśmy rotować mocno składem, a nie pomagały nam w tym wyjazdy Pietrasa na kadrę, kartki, czy kontuzje i to są te trzy czynniki, które dekompletowały naszą kadrę. Jak to mówią mieliśmy trochę „za krótką kołdrę” i chyba to zdecydowało. Chcieliśmy być wyżej, ale po tych pierwszych meczach z tej złej serii podcięło nam trochę skrzydła, mental padł. Teraz natomiast jesteśmy mocniejszym zespołem pod tym kątem. Jesteśmy zespołem pracującym na każdej płaszczyźnie i jestem przekonany, że to będzie nasz atut, który sprawi, że będziemy się potrafili skutecznie bronić i skutecznie atakować.

 

Za mocni na IV ligę za słabi na III, jak to skomentujesz?

 

Gdybyśmy byli za mocni na IV ligę, to byśmy awansowali z hukiem w tamtym sezonie. Cieszy nas tamten sezon, cieszy nas, że było trochę słów pozytywnych ze strony osób postronnych i myślę, że na to zapracowaliśmy i chcielibyśmy również w tym sezonie zapracować na to, żeby udowodnić również samemu sobie, swoją wartość. Tamten sezon nie był zbiegiem okoliczności i chcemy to potwierdzić w tym sezonie, żeby nikt nie mówił, że to był tylko jeden sezon i że się udało. Zmieniło się personalnie, ale profil mentalny tych, którzy przyszli jest nastawiony na walkę, pracę i tak chcielibyśmy funkcjonować jako drużyna.

 

Pojawiło się w zespole kilku nowych piłkarzy i oni otwarcie mówią, że trzeba walczyć o pierwsze miejsce w lidze i chcą z Borutą awansować wyżej.

 

Jak byłem chłopcem to słyszałem takie stwierdzenie „celuj w księżyc, a na gwiazdach się zatrzymasz”. Celujmy w ten awans, ale miejmy chłodną głowę. Jesteśmy inną drużyną od tej do której przychodziłem. Patrzę przez pryzmat czasu od kiedy tu jestem i nasz profil, charakterystyka zespołu zmieniła się. Z zespołu, który bronił się przed spadkiem, który szukał ataku szybkiego staliśmy się zespołem, do którego przeciwnik, jaki by nie był, podchodzi z respektem i my budujemy i szukamy swoich szans w ataku pozycyjnym. Dlatego z chłodną głową do tego podchodzimy, bo szanujemy rywala i naszą przeszłość, ale zawsze chcemy wygrać. Chłopaki mówią, że będziemy się bić o awans, chciałbym żeby byli prorokami i że awansujemy. Każdy kolejny wygrany mecz to 3 punkty i wzrost siły mentalnej zespołu. Nie wiem na ile stać inne zespoły. Dużo się mówi o zmianach personalnych, oczywiście szacunek dla zawodników, bo to bardzo dobre nazwiska, ale drużynę tworzą elementy zespolone, a nie osobne jednostki i kluczem będzie to jak zespoły będą funkcjonować jako drużyna, a nie jako kadra nazwisk. Dlatego liczymy, że zachowując trzon zespołu zachowamy stabilność.

 

Przejąłeś opaskę kapitana po nieobecnym już Patryku Pietrasiaku. Spoczywa na tobie duża odpowiedzialność, jakim charakterem musi się cechować kapitan?

 

Kapitan to w pewnym sensie przywódca, ale też motywator odpowiedzialny za odpowiednie nastawienie drużyny. Są dwie szkoły, ja siebie nie uważam za szefa, chciałbym być raczej liderem, który w trudnym momencie pociągnie za sobą zespół pod względem mentalnym. Nie lubię przegrywać, nawet jakieś drobne gierki na treningach zawsze chcę wygrać. Taki mam charakter i chciałbym żeby to przełożyć na drużynę.

 

Jesteście po pierwszym meczu. Pewne zwycięstwo z Andrespolią Wiśniowa Góra. Było lekko, łatwo i przyjemnie?

 

Lekko łatwo i przyjemnie nie będzie nigdy. Mamy świadomość długiego sezonu, czeka nas ciężka praca, wiele treningów i spotkań. Jeżeli jesteśmy w stanie w bezpieczny sposób prowadzić mecz, to może to tak wyglądać okiem kibica, ale ogólnie uważam, że gramy ciekawą piłkę. Rywal nie był z najwyższej półki, ale Andrespolia zawsze nam sprawiała problem i teraz zwycięstwo 4-0 jest wynikiem pewnym, a jak dobrze pamiętam, to przeciwnik nie oddał celnego strzału. Wykonujemy kawał dobrej pracy jeśli chodzi o blok defensywny. Cztery bramki z przodu też świadczą o naszym nastawieniu ofensywnym. Teraz trzeba to potwierdzić w następnych grach.

 

Jeszcze nie tak dawno, bo w rundzie wiosennej prowadziłeś jako trener zespół juniorów młodszych rocznik 2005, tam taką wybijającą się postacią był Kacper Kapeliński, który teraz zadebiutował w pierwszym zespole seniorskim. Pierwszy raz zagraliście razem. Jakie to uczucie grać w jednym zespole ze swoim podopiecznym?

 

Przede wszystkim poprosiłem, żeby nie zwracał się do mnie per trener. Dzielimy jedną szatnię i jako piłkarze nie jesteśmy już w relacji trener – zawodnik. Też taka jest moja rola jako kapitana, wprowadzać nowych zawodników do szatni. Często w zespołach seniorskich jest tak, że ten młody jest tylko od noszenia sprzętu. Myślę, że pewne zasady zostają, ale młodzi zawodnicy są częścią zespołu i nie ma znaczenia jaki kto ma pesel. Jest im na pewno trudniej, sama piłka jest czymś nowym, a co dopiero wejście do szatni, różne zachowania starszych zawodników, hierarchia w drużynie. Kapela w juniorach był kapitanem, a tutaj jest młodzieżowcem łapiącym minuty. Dlatego dużą rolą zawodników starszych jest pomagać tym młodszym. Kacper dał dobrą zmianę, oczywiście cieszę się, możliwości ma, tylko teraz kwestia, żeby pokazał to reszcie, ja jako były już jego trener wiem co może pokazać i jedyne co mogę wymagać, to żeby grał tak jak potrafi, a potrafi sporo.

 

 

z Michałem Madejskim rozmawiał Paweł Wężyk

 

WSPIERAJĄ NAS

POLECAMY